Już w Korei
Pierwszą noc spędziliśmy w akademiku należącym do liceum, a znajdującego się nieopodal Oede. Sam kampus jest położony w górach i do najbliższej osady ludzkiej trzeba się trochę przejść, ale i tak poza NoreBang (baru karaoke) i całodobowego Family Mart, to nic tam nie ma. Jeśli chodzi jednak o sam uniwerek i liceum, to w życiu nie widziałem piękniejszego ośrodka edukacyjnego. Korty, boiska do kosza i akademiki z 2-osobowymi pokojami, łazienkami i klimatyzacją. Obecnie jest tu teraz obóz języka angielskiego dla dzieci, którymi opiekują się... nasi znajomi Koreańczycy, m.in. InSoo, Sung-wook i cała reszta osób poznanych jeszcze w akademiku na Słowiańskiej.
Drugiego dnia, po odespaniu jet legu wstaliśmy ok. 12 i pojechaliśmy z Łukaszem zwiedzać Seul (podróż to 1,5h jazdy autobusem, a potem jeszcze ok. 30 min metrem). Na miejscu miała czekać Gowoon, ale nie dość, że się spóźniła, to tylko jak się zjawiła oznajmiła nam, iż musimy się przeprowadzić. I tak zamiast zwiedzania miasta, musieliśmy przez kolejne 2 godziny przemieszczać się środkami komunikacji miejskiej, a potem podmiejskiej (tym razem już w trójkę). Przeniesiono nas do akademika dla wykładowców przy wydziale polonistyki (jedyna różnica w wyposażeniu pokojów to TV). Potem przyjechali przyszli teściowie Łukasza, którzy zabrali nas na obiad. Nasz kolega był trochę podenerwowany, gdyż musiał odpowiadać na pytania, gdy my w tym czasie z Tomkiem rozkoszowaliśmy się ośmiornicą. No, ja próbowałem się rozkoszować, gdyż jeszcze nie opanowałem do końca sztuki władania pałeczkami, ale jakoś dokończyłem strawę.
Następnego dnia mieliśmy okazję zjeść obiad z profesorem Kimem, dyrektorem polonistyki, a Tomek znalazł gracza w osobie doktora Kima do gry w baduka.
7 komentarzy:
Witaj Wielki Podróżniku!!!
Pozdrawia Cię twój kuzyn z mista Łodzi. Będę komentował szczerze i bolesnie. Pisz jak najwiecej bo w pracy ostatnio plaża, więc bedzie co czytać.
Na razie nie mam pytań poza jedym - jak kuchnia smakuje ośmiornica? Bleee, jak pomyślę, to muszę normalnie walnąć sobie cherbatkę bo mi niezbyt dobrze jest.
Aha i jeszcze jedno! Więcej zdjęć. Domagam się zwiekszonej liczby zdjęć. Co to ma być?? Pojechał na drugi koniec świata i na razie są 2 foty - obie ciemne i nic na nich nie widac. Domagam się zdjęć. Wyraźnych, ładnych z Autorem na nich.
Jeżeli moje żądania nie zostaną spełnione, osobiscie doprowadzę do konfliktu na granicy Koreańskiej z moim skromym udziałem.
No dobry pomysl z tym blogiem
mam pare pytan co piliscie aby skrocic droge i ile alko free wchodzi w koszt biletu... jak tam stiuardesssy
a i zgadzam sie z tomkiem... strzelaj foty nawet i z dupy ale zeby byly... pozdrawiam i juz nie moge sie doczekac za rok prezentow :P
Zgadzam się w 100% ze Zbychem. Proponuje więc zacząć wpisywać prezenty, które chcemy otrzymać od szacownego podróżnika po jego powrocie zza światów.
Oto moja lista:
1. Chevrolet Lancetti na full wypasie (toż to Koreańczyki składają)
2. Miejscowe trunki w liczbie palety każdy (bym mógł dłuuuugo je próbować)
Na razie tyle - reszta później.
oj oj no co wy, chłopak dopiero co wylądował a wy już się prezentów domagacie:)dajcie trochę czasu na aklimatyzację....
jesli chodzi o alkohol to moze ja sie wypowiem - na pokladzie zamowilem sam 3 wodki, ale potem bylo mi juz glupio te turczynki meczyc bo i tak na mnie krzywo patrzyly; w ten sposob jedna z butelek nie wytrwala podrozy do korei ... tyle
aha, i jeszcze jedno - to ze zarowno w samolocie jak i przy kolejnej okazji najdluzej wytrzymalem (i nie wymiotowalem :) prawda, piotrek ?) to oczywiste jest ze mialem najwiekszego kaca ... restecpa and keep it real!
Prześlij komentarz