niedziela, 12 listopada 2006

Norae Bang

Nasza dzielna gromadka wreszcie założyła sobie internet, więc może wreszcie ruszymy z nowymi wpisami na blogu. Na początek parę nowinek z naszego życia na obczyźnie. W ostatni piatęk zdawaliśmy egzaminy połówkowe, a jako, że jesteśmy 'pilnymi' studentami, to spodziewamy się pozytywnych wyników. Oczywiście po ciężkim tygodniu, spędzonym nad książkami (tak, tak wiem, że trudno w to uwierzyć) razem z ludźmi z naszych grup wylądowaliśmy w Herpi. Dla tych co nie znają tego miejsca śpieszę wyjaśnić, że jest to coś w rodzaju pubu na przeciwko Oede. Ostatnio jest to nasza ulubiona miejscówka, a trunkiem, który najbardziej nam smakuje jest Maehwa (takie koreańskie winko). Zdarzyło się raz, że kelnerka przynosi już którąś z kolei zamówioną przez nas butelkę i oznajmia 'Przykro nam, ale wyczerpał się cały zapas Maehwy'. Pierwszy raz coś takiego zdarzyło się nam usłyszeć w życiu.

Na takich imprezach najlepsi są Japończycy, sprośne dowcipy to już normalka, a jak już procenty uderzą do głowy, to wtedy można usłyszeć naprawdę ciekawe historie. Na jednej z takich imprez poznaliśmy zawodnika Pride (coś a'la K1). A właśnie jak już o sporcie mowa, to muszę powiedzieć, że jeden z naszych kolegów, (którego nie wymienię z nazwiska, bo znowu się wkurzy na mnie) dostał ksywę Fiodor, gdyż w mniemaniu Koreańczyków jest podobny do mistrza Pride. I tak idąc ulicą można usłyszeć ludzi mówiących 'O! Fiodor! Może napijesz się z nami?'. Nie zliczę ile to już w ten sposób poznaliśmy sponsorów picia. Czasami jakiś odważniejszy Koreańczyk podejdzie i uściśnie prawicę 'naszego' Fiodora.

Miało być o Japończykach, a ja tu o Rosjanach zacząłem. Otóż nasi przyjaciele z Kraju Kwitnącej Wiśni wiedzą jak się bawić, przynajmniej gdy są zagranicą. Weźmy na przykład Endo. Otóż ów Endo (ksywa Terrorysta) na Yonsuwonie zachowuje się trochę sztywno, ubrany zawsze tak samo, w koszulę zawsze wsadzoną w spodnie, zapiętą pod szyją. Mówi jak samurajowie z filmów Kurosawy, co daje trochę komiczny efekt, ale gdy chłopak wypije to od razu włącza mu się gadane. Co prawda azjatyckie głowy to nie to samo co słowiańskie i zwykle zasypiają gdzieś w kącie, ale jeśli się ich zbudzi to na pewno można liczyć na ich obecność w norae bangu (dosł. pokój piosenki, czyli po naszemu karaoke).

Mi osobiście ten rodzaj rozrywki nie przypadł do gustu, ale znam paru Polaków, którzy są zagorzałymi fanami takiej zabawy, zwłaszcza po paru głębszych. A jak wygląda ów norae bang? Jest to sobie zwykły pokoik, najczęściej podłużnego kształtu, gdzie na jednej ścianie jest ekran wyświetlający słowa piosenki. Można śpiewać w duecie, albo solo, ale muzyka najczęściej jest tak głośno, że nie słychać czy ktoś fałszuje. Może to i lepiej, wystarczy mi, że słucham codziennie próby naśladowania Beak Ji Young w mieszkaniu. 'Ale nie o tym miałem...' jak śpiewał Szymon aka Funky Filon. Zastanawiałem się czy to jak ludzie się wygłupiają na karaoke, nie jest przypadkiem nagrywane, bo jeśli tak to można mieć niezły ubaw oglądając jak się bawimy. Jeśli ktoś znajdzie film z Europejczykami w norea bangu, to niech da mi znać. A dla tych co chcieliby zobaczyć jak Koreańczycy śpiewają w takich miejscach odsyłam pod podany adres i życzę miłej zabawy www.klimacik.pl/2944,szalone_koreanki.html

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

muszę się czegoś uczepić :) więc chyba powinno być Pride :)

Anonimowy pisze...

Wypic caly zapas wina to potrafia, ale zalozyc internetu na czas juz nie...Oj!
Ale milo znow cos o Was przeczytac:)

Anonimowy pisze...

Oj będzie bicie za tego Funky Filona! >:]

Anonimowy pisze...

Pozdro z siasiedniego kompa w komputerowni. Zapraszam na mojego blooga o calkiem zblizonej tematyce.