środa, 17 stycznia 2007

Dzień pierwszy- Tokio

Pobudka o 4 rano nie należy do rzeczy przyjemnych, ale świadomość przygody, która na mnie czekała pozwoliła mi przezwyciężyć senność. Ostatnie przygotowania, szybkie śniadanie i już byłem gotowy do drogi. Wsiadłem w pierwsze metro, a potem autobusem aż do Incheon na lotnisko. Na miejscu już tylko odprawa paszportowa i mogłem czekać na swój lot. Na pokładzie miła niespodzianka, zamiast ciasnych miejsc wygodne fotele, które można było rozłożyć prawie do pozycji leżącej. W zagłówkach telewizor, telefon i wbudowana w fotel funkcja masująca. Aż dziw, że to klasa ekonomiczna.
Po 2 godzinach lotu wylądowałem na lotnisku Narita pod Tokio. Tam czekał na mnie Katsunori, który zabrał mnie do mego hotelu. Cena dość niska jak na Japonię, a warunki wręcz wspaniałe jak dla studenta. Co prawda podróż z lotniska do budynku YMCA, bo tam przyszło mi nocować, była długa i męcząca, zwłaszcza z plecakiem i całym sprzętem fotograficznym. Do tego dochodził jeszcze brak snu, ale kto by tam spał będąc w Japonii.
Po zameldowaniu i szybkim prysznicu, byłem gotowy do zwiedzania. Okazało się, że mieszkam w pobliżu Akihabary, dzielnicy pełnej elektronicznych akcesoriów i jak się później okazało, różnych sklepów z towarami jedynie dla dorosłych.
Na stacji spotkaliśmy się z Makoto, który wraz z Katsunorim oprowadzili mnie po okolicznych sklepach, gdzie można było kupić niemal wszystko, od MP3 playerów począwszy, poprzez różne mangi, a na zboczonych filmach kończąc. Najbardziej zdziwił mnie budynek, przeznaczonych dla fanów różnej maści. Na jednym piętrze można było się zaopatrzyć w strój swego ulubieńca/ulubienicy z gier video albo mang. Na innym właśnie wspomniane mangi piętrzyły się stosami. Najdziwniejsze było jednak piętro z lalkami, gdyż przeważnie lalki kojarzą się z zabawkami dla małych dziewczynek, ale zamiast nich widziałem tam tylko facetów po trzydziestce. Niektóre lalki były robione na życzenia klientów. Można samemu było wybrać kolor oczu, długość włosów, rodzaj ubranka czy też wielkość biustu.
Po sklepach nadszedł czas na jeszcze dziwniejsze miejsce. A mianowicie na Maid’s Cafe, gdzie kelnerki były ubrane w stroje pokojówek i mówiły strasznie piskliwymi głosikami, jak jakieś lolitki. Ogólnie panowała tam dziwna atmosfera i nie wiem kto zagląda do takich miejsc, według moich znajomych chyba tylko jacyś zboczeni faceci. Chciałem zrobić zdjęcie, ale w menu napisane było, że tak przyjemność kosztuje 5 tys. yenów, więc sobie darowałem.
Po spędzeniu trochę czasu w takim miejscu trzeba było wreszcie iść gdzieś, gdzie panuje trochę normalniejsza atmosfera. Dlatego udaliśmy się do małego lokaliku na kolację. Dane mi też było skosztować japońskich trunków, które od razu przypadły mi do gustu. Miła odskocznia od niestrawnego soju. Czas leciał szybko na rozmowie i nawet się nie obejrzeliśmy jak trzeba było już wracać na ostanie metro.
Niestety zdjęcia zrobione we wtorek i częściowo w środę rano zostały w Osace i dotrą do mnie dopiero za tydzień.




















Brak komentarzy: