środa, 17 stycznia 2007

Dzień szósty- Tokio

Makoto zaoferował, że oprowadzi mnie po Tokio i tak około 10 rano spotkałem się z nim przed hotelem, skąd pojechaliśmy wpierw do Tokyo Tower. Znowu podziwianie panoramy miasta, tym razem w dzień, gdyż poprzednie nocy dane mi było oglądać Tokio z około 40 piętra jednego z wieżowców.








Spacerem udaliśmy się do Ginzy, dzielnicy z najdroższymi sklepami w Japonii, popatrzyłem na wystawy, wysłuchałem historii o pobliskich nocnych klubach z hostessami i zjadłem prawdziwy, japoński ramen.







Następnie udaliśmy się prostą drogą aż pod pałac cesarski. Bramy oczywiście zamknięte, a cesarza i nie dane było mi zobaczyć. Za to w okolicy natknęliśmy się na bezdomnych. W sumie to widziałem ich w Tokio chyba z piętnastu, wszyscy zdawali się niczym nie przejmować, po prostu spali. Na szczęście pogoda dopisywała (około 10 stopni), więc nie słyszałem o żadnych zamarzniętych. Zresztą nie wiem czy telewizja, by o tym wspomniała, gdyż przez cały tydzień w prasie głośno było tylko o aresztowaniu kobiety, która zabiła swego męża, za to, że zażądał rozwodu, po czym poodcinała wszystkie kończyny i je zakopała.














Wracając jednak do bardziej radosnych wieści, to po obejrzeniu tylko z zewnątrz pałacu, udaliśmy się do Harajuku. Już przy wyjściu ze stacji pełno było młodych ludzi poprzebieranych w najdziwniejsze stroje z wymalowanymi włosami i makabrycznymi makijażami. Miałem szczęście ujrzeć to skupisko, które zgromadziło się na pobliskim moście prowadzącym do chramu Meiji, miejsca pochówku cesarza Meiji. Jest to ponoć najliczniej odwiedzane przez Japończyków miejsce w Nowy Rok. Ja byłem tak dwa tygodnie później, a ludzie wciąż było pełno.
Po powrocie na stację Harajuku, wysłuchałem koncertu jakiejś kapeli, po czym udałem się na zwiedzanie Takeshita Dori, ulicy z trendy sklepami. Nie wiem czy sprzedawane rzeczy były rzeczywiście trendy, gdyż ogromny tłum ludzi uniemożliwiał mi swobodne oglądanie oferowanych towarów.






Takie łażenie trochę nas zmęczyło, więc wróciliśmy na stację, gdzie po około pół godzinie dotarła Asae i razem wybraliśmy się na Shibuya. Poza tym, że pełno tam centrum handlowych to dowiedziałem się, że słynie ta dzielnica z Love Hoteli (Hoteli Miłości), które stały naprzeciwko zwykłych mansjonów (bloków mieszkalnych).










Siedząc w kawiarni i popijając kawę Makoto wpadł na pomysł udania się do Odaiba, by obejrzeć budynek największej w Japonii telewizji Fuji. W sumie nic ciekawego, większa atrakcja chyba dla dzieci i dla zakochanych, którzy chcą sobie zrobić zdjęcie w studiu filmowym, a raczej jego imitacji. Mnie bardzie spodobał się widok na Zatokę Tokijską z pobliskiej plaży i jakieś centrum handlowe, gdzie sklepy wyglądały jak w latach 60. ubiegłego wieku.





Na koniec jakże pracowitego dnia udaliśmy się w trójkę do Akihabary na sushi. Dostaliśmy wspaniałe miejsca, bo zaraz przy barze, tak że widziałem jak sprawne ręce kucharzy przyrządzają ryby.

Brak komentarzy: