piątek, 5 czerwca 2009

I to by było na tyle

Do odlotu samolotu zostało już tylko parę godzin. Jest to ostatni z Korei. Moja przygoda z tym krajem dobiegła końca. Z jednej strony żal wracać po tak długim okresie, z drugiej zaś oczekuję nowych wyznań i przygód. Czy wrócę do Korei? Coś mi mówi, że na pewno tak. Kiedy? Tego nie wiem, być może już na jesień, a być może później, za kilka lat. W każdym bądź razie zawieszam działalność bloga aż do tego czasu, gdy znowu stanę na koreańskiej ziemi. Wszystkim tym, którzy odwiedzali stronkę regularnie dziękuję i mam nadzieję, że niedługo znowu wznowimy działalność.
Na koniec parę zdjęć upamiętniających ostatni rok.










poniedziałek, 1 czerwca 2009

Podsumowanie

Często pytają mnie ludzie jaka jest Korea. Czy to druga Japonia? Czy jest tak strasznie jak podają w wiadomościach? Każdy ma przypięte znaczki z podobizną wodza do klap marynarek (dla wielu osób Korea Północna i Południowa to jedno i to samo), itd.
Wytłumaczenie komuś kto nigdy nie był w Azji, nie zna mentalności, kultury tutejszych ludzi, zajmie kilka godzin, a i tak pewnie nie wszystko co będzie się chciało przekazać, zostanie należycie odebrane.
Trochę racji mają ci, którzy twierdzą, że Korea to kraj kontrastów. Za wszelką cenę chce upodobnić się do Stanów Zjednoczonych, a z drugiej strony na każdym kroku podkreśla swoją oryginalną kulturę. Mamy nowoczesne metro, a na stacjach ludzi sprzedających warzywa. Takich przykładów można podawać w nieskończoność. Nie znaczy jednak, że taki mix jest zły. Oczywiście, szkoda tradycyjnej zabudowy, która jest wypychana przez blokowiska; ludzie zamieniają tradycyjne hanboki na garnitury, ale taka już jest kolej rzeczy. Z tej jednak mieszanki, powstała nowa Korea, ta Korea, którą znam – łącząca elementy kultury Wschodu i Zachodu, mająca swój niepowtarzalny klimat.
Jak dla mnie, najlepszym zobrazowaniem tego jest ten oto teledysk – zachodni utwór wykonany na tradycyjnych koreańskich instrumentach - gayageum, z występem koreańskich djów, b-boyów i beat boxa.

wtorek, 26 maja 2009

Uwaga grypa

Duża część koreańskiego społeczeństwa ostatnimi czasy żyła śmiercią byłego prezydenta Roha, a od wczoraj pierwszym tematem wszelkich gazet jest druga już próba nuklearna północnego sąsiada, spychając tym samym problem świńskiej grypy na dalszy plan. Bynajmniej problemu nie bagatelizują służby odpowiedzialne za nie rozprzestrzenianie się wirusa, czego mogłem doświadczyć podczas ostatniej wizyty do Tokio.
Z powodu dezynfekowania samolotu lot został opóźniony o ponad pół godziny, następnie na pokładzie dostałem do wypełnienia kartkę. Głównie pytano o to czy byłem w ostatnim czasie w Stanach, czy miałem jakiś kontakt z Amerykanami, czy też nie miałem problemów ze zdrowiem. Na lotnisku Narita, wręczyłem wypełnioną kartkę 3 x Nie w zamian za co dostałem… żółtą kartkę stwierdzając, że służby celne mogą mnie wpuścić do Japonii. To by było na tyle, żadnej dokładniejszej kontroli, pobierania temperatury, itp.


W drodze powrotnej znowu dostałem do wypełnienia kartkę, lecz tym razem pytania były nieco bardziej szczegółowe: numer lot, miejsce w samolocie, czy miałem problemy ze zdrowiem, czy miałem następujące objawy typu kaszel, gorączka, etc. Zaraz po wyjściu z samolotu dokładnie przejrzano odpowiedzi wszystkich pasażerów. Jeśli ktoś zaznaczył, że miał kaszel, jego karteczka szła na osobną kupkę. Dodatkowo każdemu pobrano temperaturę.
Parę dni później dostałem telefon z zapytaniem o moje zdrowie i czy nie mam ww. objawów. Na koniec jeszcze kazano mi niezwłocznie zgłosić się do lekarza jak tylko pojawią się jakieś problemy.


Być może dzięki takiej kontroli właśnie w Korei nie ma aż tylu przypadków grypy co w Japonii, choć trzeba wziąć pod uwagę również to, że Korea nie jest tak licznie odwiedzana przez obcokrajowców jak Kraj Wschodzącego Słońca.
Jaki by nie był tego powód, zapomniałem o grypie, aż do dzisiejszych zajęć. Wykładowczyni problem ten nie daje spać po nocach, bo za każdym razem zarzuca nas radami, co robić aby się nie zarazić. Na początku odradzała zaprzyjaźnianie się z osobami z Meksyku. Potem jakiekolwiek wyjazdy za zagranicę, a dzisiaj byśmy najlepiej nie wychodzili poza kampus, gdyż według tego co wyczytała w prasie wirus w Korei jest roznoszony przez obcokrajowców – nauczycieli angielskiego. Ci mając dużo wolnego czasu w weekend jeżdżą po Korei i (pewnie nieświadomie, choć tego nie powiedziała) zarażają ludzi. Na koniec zajęć zaś dostaliśmy radę: „Jedzcie dużo kimchi”.

niedziela, 24 maja 2009

Śmierć prezydenta


Wczoraj o godzinie 9:30 w szpitalu w Busan zmarł były prezydent Korei Południowej Roh Moo-hyun. Przyczyną śmierci były obrażenia głowy jakich doznał prezydent po samobójczym skoku ze zbocza górskiego niedaleko swojego domu.


Zostawił list: “Przechodzę bardzo trudny okres. Utrudniłem życie wielu ludziom. Nie wińcie mnie. Życie i śmierć są tym samym.”


Prezydentowi w czasie wspinaczki towarzyszył ochroniarz, jak wspomina ostatnie słowa prezydenta brzmiały: „Masz papierosa?”.


Od zeszłego roku na światło dzienne wychodziły nowe informacje dotyczące afery łapówkarskiej, w której udział brała rodzina prezydenta Roha. Na początku podejrzewano jedynie jego brata, potem również żonę, a ostatnio sam prezydent był przesłuchiwany w tej sprawie.
Zdjęcia: Yonhap News

wtorek, 19 maja 2009

Tokyo desu

Ostatnio trochę zaniedbałem bloga, ale musiałem wyjechać i nabrać energii. Po tytule wpisu, wiadomo na jakie miejsce padł wybór. Tym razem było trochę bardziej kameralnie, mniej zwiedzania bez pokonywania parędziesięciu czy nawet set kilometrów.
Nie zdążyłem jeszcze dobrze przejrzeć zdjęć, dlatego zamieszczam parę fotek z wyprawy.






















PS. Co do książki, to wysyłana ona jest na terenie Polski, bynajmniej nie z Korei. Koszt przesyłki to bodajże 10 PLN, ale to zależy od cennika Poczty Polskiej. Oczywiście za granicę jest drożej.

środa, 6 maja 2009

W ramce

Parę zdjęć z okolic Insa Dong zrobionych w zeszłym tygodniu.





niedziela, 3 maja 2009

Urodziny Buddy

Choć w Korei nie ma czegoś takiego jak „religia narodowa” to zarówno Boże Narodzenie jak i Urodziny Buddy są zaznaczone w kalendarzu jako święta. Będąc wczoraj w Seulu przy okazji odwiedziłem jedną ze świątyń i zrobiłem parę zdjęć.








niedziela, 19 kwietnia 2009

Ślub – czyli o miłości polsko-koreańskiej

Jakoś tak dziwnie się składa, że co ślub w Korei to znajduję się coraz bliżej ołtarza. Na początku siedziałem gdzieś na końcu sali, potem w wśród kolegów z uniwersytetu, a na przedostatnim już w pierwszym rzędzie dla najbliższej rodziny. Teraz natomiast zostałem zwerbowany do roli tłumacza i stałem na stanowisku konferansjera. Z prostego rachunku wynika, że następnym razem to ja będę udzielał ślubu.
A co do samej imprezy. Przyjechali goście aż z Busan, przyjechali też goście z Polski. Były łzy matek, radość nowożeńców, uśmiechy ojców, śmiechy przyjaciół, jednym słowem wszystko co na ślubie być powinno.