poniedziałek, 21 sierpnia 2006

Podpatrzone z ulicy II

Podróżując zatłoczonymi ulicami Seulu jedyne samochody, które można dostrzec, to te krajowej produkcji. Na próżno szukać tu europejskich czy amerykańskich marek, choć i te się zdarzają, ale bardzo rzadko. Jednak jak już dostrzeże się samochód ze starego lądu to najczęściej jest to nie byle jaka maszyna. Mercedes klasy S, nowe BMW, Porsche albo Ferrari. Wśród zwykłych ludzi niepodzielnie rządzą pojazdy koreańskie. Hyundai, KIA, a nawet Daewoo. To ostatnie jak pamiętamy ogłosiło bankructwo kilka lat temu i zostało wykupione przez General Motors, które w Korei pozostało przy nazwie Daewoo. Słyszałem, że dzięki temu bardzo dobrze się sprzedaje.

Inną rzeczą, która dla nas obcokrajowców wydaje się być śmieszna, to wszelkiego rodzaju prace wykonywane przez młode Koreanki, mające na celu zachęcenie potencjalnych klientów do skorzystania z oferty ich sklepu. Na przykład przed wjazdem na podziemny parking TechnoMartu stoją dwa podesty, na których to dwie dziewczyny w krótkich spódniczkach, butach o strasznie grubej podeszwie i równie grubych skarpetach witają klientów wjeżdżających do sklepów. Najzabawniejszy jest sposób w jaki to robią, a mianowicie tańczą na tych wcześniej wspomnianych podestach, informując przez mikrofony, które mają przyczepione wraz ze słuchawkami do czapek, o miejscach wolnych na parkingu. Gdy ktoś zdecyduje się wjechać, dziewczyny przestają tańczyć i kłaniają się kierowcy, dziękując mu przy tym za, że postanowił odwiedzić ich sklep, po czym znowu zaczynają tańczyć.

Niektóre takie hostessy zamiast tańczyć stoją tylko przed sklepem z mikrofonem i wypluwają z siebie taki potok słów, że z trudnością człowiek wyłapuje jedynie pojedyncze słowa. W innych miejscach, jak choćby park rozrywki, każdy pracownik musi pozdrowić klienta w jakiś specyficzny sposób, np. przez machanie do niego obiema dłońmi. Wyobraźcie sobie rząd, w którym stoi od 5 do 10 osób, ubranych w takie same kolorowe mundurki, machających do was i dziękującym przy tym za odwiedziny.
Podobnie jest w większości sklepów, restauracji, a nawet autobusów, gdzie sprzedawcy, kelnerzy czy też kierowcy pozdrawiają was „Annyong haseyo?” czy też „Oese oseyo”, często dodatkowo przy tym się kłaniając.

W pewnej zaś restauracji serwującej japoński ramyon, po wejściu do lokalu zostałem zasypany chórem powitań. Nie zdziwiło mnie to już zbytnio, ale gdy kucharz krzyczał, że potrawa jest już gotowa, zaraz za nim każdy inny pracownik od kelnera po pomywacza wtórował mu w objaśnianiu tejże niesamowitej nowiny. W sumie dobry sposób na obudzenie klienta, który zasnął czekając na swój obiad. Ja jednak chciałem poznać, dlaczego tak krzyczą za każdym razem jak kucharz skończy pichcić, zwłaszcza, że lokal był naprawdę małych rozmiarów, tak iż każdy zmuszony był siedzieć przy barze i jeden raz by wystarczył, aby powiadomić klienta. Odpowiedź była taka, że to japoński sposób typowy dla tego typu barów. No cóż, co kraj to obyczaj.

Największym jednak dziwactwem Koreańczyków to manifestowanie przez pary faktu bycia ze sobą, co objawia się w ubieraniu identycznych strojów. Wszędzie można zobaczyć pary ubrane w jednakowe barwy, a nawet w te same bluzki, spodnie, czy też buty. Czasami, jak na przykład w lunaparku, zakochani w sobie po uszy młodzi Koreańczycy zakładają jeszcze jakieś gadżety, typu świecące rogi, uszy królika, itp. Zastanawiam się czy u nas by to przeszło, zwłaszcza te różowe koszule, noszone zarówno przez kobiety jak i mężczyzn.

Jak już jesteśmy przy opisywaniu garderoby to muszę wspomnieć o obsesji Koreanek, by być wyższymi. Dlatego wszystkie chodzą na wysokim obcasie i chyba osiągnęły perfekcję w używaniu tych butów w bojowych warunkach. Nieraz już widziałem jak tak ubrana kobieta wbiega po schodach do metra, omija tłum ludzi, następnie zbiega po ruchomych schodach i w ostatniej chwili łapie pociąg, niejednokrotnie rozmawiając przy tym przez telefon. Niestety niektóre Koreanki starają się być wyższymi nawet jak idą z chłopakiem do Lotte World (taki koreański Disneyland). Takie buty są dobre do kawiarni, ale nie nadają się do biegania po ogromnym parku rozrywki. Dowodem na to, że mam rację, był widok pary, w której chłopak chodził od jednej atrakcji do drugiej, a jakieś 5 metrów za nim podążała dziewczyna, która najwyraźniej miała kłopoty już z chodzeniem. Ale co tam ból i niewygoda, gdy można poszczycić się paroma centymetrami więcej. Dla nas może to wydawać się głupie, ale tutaj tak nie jest, zwłaszcza dla płci pięknej. Około 70 procent Koreanek twierdzi, że są zbyt grube i ciągle się głodzi. Niejednokrotnie źle się kończy takie niedożywianie. Popularne są też operacje plastyczne, dzięki którym oczy czy też nosy Koreanek stają się bardziej europejskie.

Inna sprawa ma się z mężczyznami. Co prawda nie brakuje tu takich co pewnie więcej czasu spędza u kosmetyczki niż niejedna kobieta, ale proporcje w stosunku do płci pięknej są odwrotne. Otóż 70 procent facetów nawet jeśli ma nadwagę i to sporą, i tak uważa się za adonisów. I proszę mi powiedzieć czy nie jest to zdrowe podejście?





Brak komentarzy: